Blogi
Dr n. med. Jacek Nasiłowski
spec. chorób wewnętrznych, pulmonolog
Centrum Medycyny Snu
St. Vincent Medical Center
Były adiunkt Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii – Warszawski Uniwersytet Medyczny
Rozpoczynając serię naszych spotkań, chciałbym przedstawić Państwu fakty, które pokazują, jak poważnym problemem jest tytułowy bezdech senny. Jest to częsta choroba występująca u dorosłych. W populacji ogólnej osób w wieku 30-60 lat dotyczy 2% kobiet i 4% mężczyzn. Po 60. roku życia częstość występowania tej choroby wzrasta. Są badania, które wykazują jeszcze większą zapadalność. Według nich łagodna postać choroby dotyczy co piątej, a umiarkowana postać co piętnastej dorosłej osoby. Dla porównania na astmę choruje w Polsce 5,4% dorosłej populacji. Podobnie ok. 5% społeczeństwa choruje na cukrzycę typu 2, czyli tę odmianę, która rozpoczyna się w wieku dorosłym. Biorąc pod uwagę powyższe informacje, trzeba przyznać, że bezdech senny to problem społeczny, gdyż choruje na niego duża część społeczeństwa.
Niestety, świadomość społeczna na ten temat jest niewielka. Mało kto potrafi wskazać objawy tej choroby, a także – co istotniejsze – jej poważne konsekwencje. Powtarzające się okresy niedotlenienia organizmu związane z bezdechami wpływają negatywnie na praktycznie każdy aspekt kondycji zdrowotnej człowieka: serce, centralny układ nerwowy, gospodarkę hormonalną. W efekcie organizm chorego jest bardziej podatny na infekcje, bardziej narażony na choroby serca, wystąpienie udaru, otyłość, a nawet problemy z erekcją. Do tego dochodzi chroniczne zmęczenie i senność, które wpływają na efektywność w pracy oraz kontakty z bliskimi, stanowiąc również realne zagrożenie dla bezpieczeństwa na drodze. Nawet lekarze, którzy nie specjalizują się w tej dziedzinie, często zapominają o tej chorobie i nie łączą zgłaszanych dolegliwości z możliwością chorowania na bezdech senny. Dlatego warto poznać najczęstsze objawy, które są spowodowane bezdechami występującymi podczas snu. Jeśli któryś z tych objawów stwierdzimy u siebie lub bliskich, powinniśmy zgłosić się do lekarza z prośbą o wykluczenie lub potwierdzenie tej diagnozy.
Zasadniczym problemem bezdechu sennego jako choroby jest jego skryty i niecharakterystyczny przebieg. Któż z nas, ludzi w okresie produkcyjnym, zajęty pracą, domem i innymi poza zawodowymi obowiązkami nie czuje się ciągle zmęczony, niewyspany, poirytowany, rozdrażniony? Czy jest to stan naturalny, wynikający z trybu życia, czy może jednak kryje się za tym proces chorobowy? Takie pytanie powinien zadać sobie każdy, któremu te dolegliwości zaczynają przeszkadzać w życiu lub zaczynają przeszkadzać naszemu otoczeniu.
Zanim omówimy objawy jakie mogą sugerować, że chorujemy na bezdech senny, powinniśmy zastanowić się nad tym, czy występują u nas czynniki ryzyka tej choroby. Dwa podstawowe czynniki ryzyka, na które nie mamy wpływu to:
Im jesteśmy starsi, tym szansa zachorowania jest większa. W wieku 30-50 lat mężczyźni chorują 2-3 razy częściej. Po okresie menopauzy, kobiety tracą „parasol ochronny” hormonów płciowych i bezdech senny występuje u nich tak samo często jak u mężczyzn.
Najważniejszym czynnikiem ryzyka bezdechów sennych, na który mamy wpływ, to otyłość. Około połowa osób otyłych cierpi na bezdech senny. Chociaż większość z nich o tym nie wie. Przyrost wagi ciała jest wprost proporcjonalny do częstości występowania choroby i jej nasilenia. Innymi słowy, im więcej ważysz, tym większe jest ryzyko, że masz bezdechy w czasie snu i że występują one coraz częściej. Związane jest to ze wzrostem ciśnienia w tkankach otaczających gardło, czyli po prostu w szyi. Im więcej tłuszczu mieści się na szyi, tym większe jest ryzyko, że podczas snu ten tłuszcz okresowo zaciska gardło i zamyka drogę dla przepływu powietrza. Zjawisko to jest obecne szczególnie podczas spania na wznak. Wtedy bezdechy występują najczęściej. Istotnym więc sygnałem do zastanowienia się nad tym, czy przypadkiem nie mam bezdechów podczas snu, jest duży obwód szyi. Jeśli Twój obwód szyi jest większy niż 40 cm powinieneś spytać siebie lub twoich bliskich o występowanie objawów, o których opowiem Państwu w czasie kolejnego spotkania.
Zostańmy jeszcze chwilę przy czynnikach ryzyka. Otóż istnieją schorzenia, które predysponują do występowania bezdechów sennych. Pierwszą ich grupę stanowią nieprawidłowości w budowie twarzy i szyi, które zmniejszają światło gardła: przerost języka, wydłużenie podniebienia miękkiego, przerost migdałków podniebiennych. Inną grupą chorób są uszkodzenia mózgu w wyniku udaru, urazu lub porażenia mózgowego. Do występowania bezdechów predysponują również niektóre choroby metaboliczne: niedoczynność tarczycy, akromegalia, choroba Cushinga.
Na koniec muszę też powiedzieć o niezdrowym trybie życia: palenie papierosów, picie alkoholu, przyjmowanie leków nasennych może być czynnikiem predysponującym do występowania bezdechów.
Bezdech senny to choroba, która występuje tylko w czasie snu, jednak dolegliwości przez nią spowodowane obecne są zarówno podczas spania, jak i w dzień, w czasie czuwania. Objawy nocne, z wiadomych przyczyn, są trudne do zaobserwowania przez samego chorego, w związku z czym bardzo pomocne są obserwacje współdomowników.
Najczęstszym objawem, który występuje podczas snu, jest chrapanie. U chorych na bezdech senny występuje ono każdej nocy i przez większą część snu.
Najbardziej sugestywnym objawem dla rozpoznania choroby jest zauważenie u śpiącej osoby okresów, w których nie oddycha. Okresy te zwykle trwają kilkanaście sekund. Jednak u chorych ze znacznym zaawansowaniem choroby mogą trwać dłużej, nawet kilkadziesiąt sekund. Na zakończenie okresu bezdechu występuje zazwyczaj mocne chrapnięcie i głębokie, przyspieszone oddechy.
Chory cierpiący na bezdech senny może mieć niespokojny sen. Osoby postronne będą wówczas obserwować nadmierną aktywność ruchową podczas snu, rzucanie się w łóżku, może dojść do upadku z łóżka. Chory często wybudza się ze snu, z tym, że większość tych wybudzeń jest nieuświadomiona. Kiedy się obudzi, odczuwa duszność i dławienie w gardle. Po wybudzeniach mogą występować trudności z ponownym zaśnięciem.
Chorzy na bezdech śpiąc, często oddychają przez otwarte usta, co jest przyczyną suchości w jamie ustnej.
Do innych dolegliwości, niezwiązanych bezpośrednio z układem oddechowym, należą: potrzeba częstego oddawania moczu w nocy, napadowe kołatania serca oraz zgaga.
W związku ze złą jakością snu chorzy budzą się zmęczeni, niewypoczęci i często z bólem głowy. Ból głowy zwykle szybko mija, zmęczenie jednak pozostaje. Z powodu niewyspania chorzy zasypiają wbrew własnej woli podczas dnia. Najczęściej do zasypiania dochodzi w momentach braku aktywności: oglądanie telewizji, czytanie. Zdarza się jednak, w ciężkich postaciach choroby, że chorzy zasypiają w czasie aktywności, np.: podczas rozmowy lub jedzenia. Szczególnie niebezpieczną konsekwencją bezdechu sennego jest zaśnięcie podczas jazdy samochodem.
Każdy, komu zdarzyło się zasnąć za kierownicą, powinien jak najszybciej przejść diagnostykę w kierunku obturacyjnego bezdechu podczas snu i w przypadku potwierdzenia tej choroby, nie powinien prowadzić samochodu, dopóki nie podejmie skutecznej terapii tej choroby.
Innymi dolegliwościami obecnymi w czasie dnia są zaburzenia koncentracji i pamięci oraz pogorszenie funkcji intelektualnych. Chorzy ci nie są w stanie skupić się na pracy, przez co jej wydajność spada.
Brak snu głębokiego powoduje niedobór testosteronu, co z kolei skutkuje obniżeniem libido. Powyższe dolegliwości doprowadzają do rozdrażnienia i podenerwowania. Chorzy stają się kłótliwi, wszystko im przeszkadza. Konsekwencją tych problemów może być depresja.
Pani Danuta
Ma 49 lat, troje dzieci. Mieszka w niewielkim mieście w województwie podlaskim, gdzie jest kierownikiem sklepu.
Jej mąż chrapie „od zawsze”.
Nie wiem od czego zacząć. Nigdy nie pisałam pamiętnika, a już na pewno nie takiego, który będzie dostępny w Internecie. Zacznę więc od tego, co na pewno nie przeszkadza: witam Was wszystkich serdecznie! Nazywam się Danka (jak się przedstawiałam w Niemczech, pytali się mnie za co im dziękuję). Za rok kończę 50 lat. Od 28 zaś jestem mężatką (nieformalnie będzie już sporo ponad 30 lat). Mam wrażenie, że tak długich staży coraz mniej. Czy jest łatwo? Nie! Ale z drugiej strony nikt nie obiecywał, że będzie. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ właśnie mój mąż jest powodem mojej obecności na tej stronie.
Kazik jest kochającym mężem i ojcem. Jest też niewyobrażalnie uparty. Chrapie „od zawsze”, więc jego zdaniem to nie choroba. Ja już się przyzwyczaiłam. Jedni zasypiają słuchając szumu morza nagranego na płytę, ja zasypiam, wsłuchując się w chrapanie Kazika. Sama zaczęłam wierzyć, że to nic złego, że faceci tak mają. Parę tygodni temu natrafiłam jednak na artykuł, którego autor wykazywał związek chrapania z nadciśnieniem. Kazik od kilku lat walczy z nadciśnieniem i cholesterolem. Przeczytałam i może wstyd się przyznać, ale po raz pierwszy usłyszałam o czymś takim jak bezdech senny. Wcześniej nie wiedziałam, że coś takiego istnieje! Wszystkie objawy pasują. Jest wiele możliwości, ale najpierw trzeba przekonać męża, że powinien się leczyć. Jak przekonać kogoś, kto „nie jest chory”, że musi się leczyć? Dlatego zdecydowałam się na pisanie tego dziennika. Zachęcam do komentowania, może razem zgromadzimy potrzebne informacje, żeby przekonać tych, których przekonać się nie da. Myślę, że takich żon/ partnerek uparciuchów jest więcej.
Zaczęliście już przygotowania do Świąt? Ja już działam. Niestety, moje dziewczyny przyjadą do domu dopiero w Wigilię, syn dzień przed, więc muszę sobie radzić sama. Między myciem okien a praniem dywanów zaglądam do komputera. W tym całym zamieszaniu nie zapomniałam o chrapaniu męża.
Bezdech senny… Jeszcze tydzień temu nie miałam pojęcia, co to jest. Dziś wiem trochę więcej. Według Wikipedii (tę stronę też podpowiedział mi syn – taka internetowa encyklopedia) zespół bezdechu śródsennego to zespół objawów chorobowych spowodowanych bezdechami w czasie snu. Dla mnie? Masło maślane. Czytam dalej i z tego, co zrozumiałam bezdech senny to takie momenty w czasie snu, kiedy człowiek przestaje oddychać. Nie trzeba mieć doktoratu, żeby wiedzieć, że to niebezpieczne. Wyobrażam sobie, że to trochę tak, jakby co jakiś czas zanurzać się w wodzie bez złapania powietrza. Ale jak to się dzieje, że Kazik tego nie czuje? Śmieje się czasami, że w nocy budzi go własne chrapanie. Ja się już przestraszyłam i nie jest mi do śmiechu.
Rozmawiałam już na ten temat z córkami. Mają poczytać, popytać znajomych i wspólnie opracujemy strategię rozmowy na ten temat. Może nie przy Wigilijnym stole, ale do Sylwestra na pewno! Myślę, że takich żon/ partnerek uparciuchów jest więcej.
Dzieci kazały mi przestać przeszukiwać Internet. Choć chyba najbardziej przeszkadzały im moje ciągłe telefony obwieszczające kolejne objawy bezdechu, które zauważałam lub wykluczałam u męża. Porównały mnie do detektywa, który zaczyna być irytujący.
To prawda nie interesowałam się tym tematem wcześniej, ale skoro już wiem trochę więcej i mam dzielić się z innymi swoim doświadczeniem, chcę to zrobić rzetelnie. Wiem, że takich kobiet jak ja jest więcej i z chęcią podzielę się swoimi doświadczeniami oraz czekam na Wasze relacje. Poniżej najczęstsze objawy, z małym opisem, jak to z moich obserwacji u Kazika wygląda:
Korzystając z okazji: życzę Zdrowia. Trzymajcie kciuki za pierwszą rozmowę z Kazikiem. Zdam wam relację po tym wydarzeniu.
W marcu pewnie przyjdzie do nas wiosna. Teraz trzeba trochę ruchu, tylko samej się nie chce, a Kazik przy każdej mojej propozycji ćwiczeń patrzy na mnie jak na wariatkę – a przydałoby się trochę i jemu i mnie!
W sobotę pojechaliśmy na wieś i nocowaliśmy u dziadków. Wolę kiedy jesteśmy w domu, ale nie zawsze może być tak, jak chcę. Nocowaliśmy w jednym pokoju w piątkę. Ja z Kazikiem i trójka naszych dzieci.
Całą noc pilnowałam, żeby nie zabiły męża. A prób było wiele. Najpierw syn rzucający kapciami, potem córki poduszkami i krzyki co chwila: „przestań chrapać!”, „przewróć go na bok!”, „zatkaj mu nos”. Ile osób tyle pomysłów, jak uciszyć męża. Rano wstaliśmy wszyscy niewyspani. Do chrapania Kazika jestem przyzwyczajona, ale od nocnego marudzenia dzieci już odwykłam. Przy śniadaniu mąż zakomunikował, że więcej nie śpi z nami w jednym pokoju, ponieważ – uwaga – nie dajemy mu się wyspać. Ręce opadają!
Sytuacja stała się jednak pretekstem do rozmowy na temat chrapiącego problemu. I tak – stał się cud. Kazik oczywiście narzekał, że to nie choroba, że wymyślamy, że jak nam przeszkadza, to nie jego problem, ale dał się w końcu przekonać! Co prawda powiedział, że sam wysiłku w to nie włoży, więc jak chcę, żeby się zbadał to sama muszę to zorganizować. Ale się zgodził! To najważniejsze!
Umówię mu wizytę w poniedziałek, a teraz wracam do gotowania. Mąż „od Mikołaja” dostał kociołek myśliwski i teraz, co kilka dni robi w nim nowe potrawy – obiecałam mu dziś pomóc. Wszystkim Wam natomiast życzę …cichej nocy!
Pogoda za oknem jest naprawdę przygnębiająca. Nie mieliśmy z Kazikiem dużo wolnego czasu, ale i tak oboje jesteśmy trochę rozleniwieni. Jak Wasze postanowienia noworoczne? Dla mnie jedno z najważniejszych to w końcu zadbać o zdrowie swoje i męża! Czas najwyższy!
Niedawno kupiliśmy działkę za miastem i chcemy postawić tam dom – jak najniższym kosztem oczywiście, więc w tym roku czeka nas bardzo, bardzo dużo pracy, ale taka fizyczna na świeżym powietrzu to raczej samo zdrowie. Realizując postanowienie numer dwa – uporządkowanie działki pod dom – będziemy realizować cel numer jeden :)
Trochę czasu upłynęło od postanowienia, ale idę jutro do lekarza, żeby umówić Kazika na wizytę. Widzę tylko jeden, mały problem. Nasz lekarz rodzinny radzi sobie bezbłędnie z większością problemów, ale czytając różne opinie, komentarze w Internecie zauważyłam, że osoby, które chciałyby coś zrobić z problemem spotykają się ze „ścianą” po stronie lekarza rodzinnego. Dlatego chcę być przygotowana na wszystko. Idę po skierowanie do: laryngologa, pulmonologa i kardiologa. Nie wiem, co da się najszybciej załatwić. Nie wiem, który pomoże najszybciej, ale z opinii jakie przeczytałam jasno wynika, że to właśnie u nich trzeba tej pomocy szukać.
Byłam w zeszłym tygodniu u naszego lekarza rodzinnego. Całe szczęście zna Kazika, zna też całą jego historię zdrowia. Wie, że przyprowadzenie go na wizytę graniczy z cudem. Nie potrzebne były więc tłumaczenia dlaczego nie jestem z mężem. Co mnie zaskoczyło jednak to fakt, że lekarz sugerował Kazikowi już wcześniej zajęcie się tym chrapaniem. Ehh mężczyźni!
Poza lekami na nadciśnienie, cholesterol zalecał schudnięcie (przy każdym posiłku też zalecam to Kazikowi, ale on twierdzi, że go to tylko stresuje i przez to musi więcej jeść) oraz właśnie konsultację specjalistyczną z laryngologiem. I to właśnie do niego dostałam skierowanie. Nie jestem, wiec zadowolona, nie zrealizowałam swojego planu w pełni (brak pulmonologa i kardiologa), ale zawsze to krok do przodu.
Od razu pojechała do szpitala, żeby zarejestrować się do laryngologa – tu żadnych niespodzianek, czas oczekiwania prawie 3 miesiące. Muszę zastanowić się czy nie zainwestować w prywatną wizytę. Muszę sprawdzić ceny i kuć żelazo póki gorące. Za 3 miesiące Kazik może się rozmyśleć i będą nici z całego planu.
Bałam się, że Kazik zrezygnuje z leczenia i mimo zgody danej wcześniej, teraz jakoś się wykręci. Już nie muszę się o to martwić, choć wolałabym, żeby okoliczności utwierdzenia go w tej decyzji były inne.
W czwartek zmarł jego przyjaciel. Zawał. Młody facet – 50 lat. Niestety nie był z tych co dbali wybitnie o zdrowie. Wiecie – nadwaga, brak ruchu, niezdrowe odżywianie, palenie papierosów. Też chrapał. Nie wiem czy to miało związek czy nie. W sumie w tym przypadku jest to bez znaczenia. Zmarł młody człowiek, który miał jeszcze trochę życia przed sobą. Być może gdyby dbał o siebie bardziej, badał się regularnie… Być może…
Kazik przeżył to bardzo. Osoba postronna by tego nie dostrzegła. Spokojny, pomocny, wzorowo zorganizowany. Pomógł rodzinie w organizacji formalności, uroczystości. Ale ja znam go już na tyle, że wiem, że nie jest ok. Widzę w jego oczach strach. To nie jest nasz pierwszy znajomy, który zmarł, ale ten akurat był mu najbliższy i nic, ale to naprawdę nic nie wskazywało, że ta przyjaźń skończy się tak nagle. Dziś wieczorem zapytał mnie kiedy ma iść do tego lekarza. Ustaliliśmy, że znajdę kogoś „prywatnie” i umówię go na wizytę.
To był bardzo ciężki miesiąc. Po smutnych wydarzeniach z zeszłego miesiąca, Kazik postanowił rzucić się w wir pracy. Dyżury w pracy, działalność społeczna, prace na działce. Brak szacunku dla swojego zdrowia, brak wypoczynku i ten ciągły stres musiały w końcu dać negatywny skutek. Ciśnienie 180 na 120! Ból głowy, serca, uczucie niepokoju. Spakowałam go do samochodu i pojechaliśmy na Izbę Przyjęć. Z natury jestem nerwowa i „krzykliwa”, więc chyba dla świętego spokoju zajęli się nami bardzo szybko.
Podali leki, chyba po prostu na obniżenie ciśnienia, zrobili badania (z tych nerwów nawet nie pamiętam jakie) – wykluczyli zawał. Ciśnienie spadło wszystko się uspokoiło. Ja odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwilę. Takie rzeczy normalnie się nie zdarzają. Kazik przyjmuje leki na nadciśnienie regularnie, leki na cholesterol też. Coś musi nie działać. Nie chcę mi się wierzyć, że ta „super” medycyna nie może sobie poradzić z takim moim Kazikiem.
Zabrałam go ze szpitala, lekarz przepisał inne leki na nadciśnienie, oczywiście znowu wspomniał o zgubieniu paru kilogramów (mam wrażenie, że te komentarze podnoszą mojemu mężowi ciśnienie). Dali skierowanie do kardiologa, żeby ustalić dlaczego obecne leki nie działają. Oczywiście na NFZ do kardiologa czekalibyśmy bardzo długo (już nawet mi się sprawdzać nie chciało). Rano zadzwoniłam do jednego z lepszych kardiologów w okolicy (znajomi polecili) – 150 zł za wizytę – drogo, ale w tej sytuacji nie ma na co czekać. Wizyta w przyszłym tygodniu w piątek.
Wizyta u kardiologa jutro, u Kazika całe szczęście wszystko w normie. Mamy ciśnieniomierz w domu, więc regularnie możemy kontrolować ciśnienie. A ja „siedzę” w tym Internecie i szukam sprytnych metod na odchudzenie męża. Tak sobie pomyślałam, że teraz będzie nam łatwiej. Kiedyś to wiadomo, w domu były dzieci, więc jak gotowałam to tak, żeby przynajmniej połowie pasowało i bez marudzenia zjadła. Naleśniczki, pizza, ciasta na porządku dziennym, przecież syn tak bardzo lubi. Nie ma co się dziwić, że jak Kazik wrócił do domu po 19:00, a tu zapach świeżo upieczonej pizzy to nie było mowy o lekkiej sałatce na kolację. Teraz jesteśmy sami, nie muszę mieć czekolady „na wszelki” wypadek, jakby dziewczynom było smutno, ani paczki paluszków dla syna do filmów. Wiem jednak, że zmiana nie może być drastyczna. Tylko jakiś inteligentny ruch może przynieść oczekiwane skutki.
Znalazłam coś co wydaje mi się ciekawe dla nas wszystkich: dieta DASH. To taka dieta opracowana, aby obniżać ciśnienie. Kiedyś czytałam o niej w jakimś magazynie, została wybrana najzdrowszą dietą ostatnich lat. Słyszeliście o niej? Po tym wszystkim co przeczytałam na różnych stronach wydaje mi się, że można powiedzieć o jej 6 prostych zasadach. Specjalnie dla Was spisałam je i przekazuję dalej:
Po wizycie u kardiologa, przekażę Wam informacje. Trzymajcie kciuki, żeby coś mądrego doradził.
Z wiadomych przyczyn nie byłam obecna w gabinecie na wizycie. Raz, że nie wypada, a dwa, że Kazik by mnie wygonił szybciej niż bym zdążyła pomyśleć o tym, żeby iść z nim. Nie dziwię mu sięw końcu to dorosły facet, a wiecie jak z tymi facetami u lekarza jest.
Jak chyba każda żona musiałam, więc „stanąć na rzęsach”, żeby dowiedzieć się co kardiolog mu powiedział. Po pierwsze wspomniał o tym, o czym mówi każdy – schudnąć. Kurczę, trochę mi już zaczęło go być szkoda. Kazik nie jest gruby czy otyły – myślę że tak z 5 kg zrobiłoby swoje i już nikt by o nich nie wspominał, ale w tym momencie wspomina każdy. Rozmawiał z nim bardzo długo o chrapaniu. Pytał o pozycje w jakiej śpi, o to czy jest zmęczony po obudzeniu, czy zasypia w dziwnych sytuacjach i od kiedy chrapie. Pisałam już wcześniej, że wszystko u mojego męża prowadzi do konkluzji: bezdech senny. Cieszę się, że tym razem nie trzeba było lekarza na to naprowadzać tylko po prostu sam z siebie zaczął zadawać odpowiednie pytania.
Wymienił leki – stwierdził, że skoro obecne się nie sprawdzają warto poszukać innej opcji (podobno z tym nadciśnieniem i cholesterolem jest wiele możliwości terapeutycznych). Zalecił też sprawdzenie czy Kazik ma bezdech senny i przeprowadzenie polisomnografii (takiego badania w czasie snu). W związku z faktem, że to wizyta prywatna nie mógł wystawić skierowania na badanie na NFZ – to można dostać tylko przez „lekarza ubezpieczenia zdrowotnego”. Czasami mam ochotę się poddać. Człowiek chciałby się badać, leczyć, być zdrowym, ale jak to zrobić? Tyle jest kampanii o tym, że lepiej zapobiegać niż leczyć, ale to naprawdę ciężkie. Idę w przyszłym tygodniu do naszego lekarza po skierowanie na badanie. Ciekawe czy uda się bez problemu.
Na początek trochę prywatnych zwierzeń – w końcu to blog. Wstaliśmy rano, pojechaliśmy „na wieś”. Trzeba było trochę poprzerzucać drewno z podwórka do piwnicy. Taka prosta, fizyczna czynność, a ile przy tym śmiechu, zabawy. Nawet w jakichś prostych docinkach w czasie tej pracy czułam, że jestem kochana. Potem szybki obiad i powrót do domu. Nic nadzwyczajnego, zwykła sobota. W domu poszłam do łazienki, pod prysznic i szykować się na wieczór, który mieliśmy spędzić u siostry męża. Taka mała uroczystość rodzinna z okazji ich 40 rocznicy ślubu. Schodzę na dół już gotowa, a mój zadowolony z siebie mąż z bukietem kwiatów. Wszystko cudownie, ale ja – ze swoją nerwową naturą – zamiast ucieszyć się z niespodzianki zaczęłam krzyczeć na niego, że jeszcze nie gotowy. Po godzinie, już w samochodzie, oboje się z tego śmialiśmy. Kazik przyznał się, że właśnie takiej reakcji się spodziewał i wręcz trochę zrobił to z premedytacją.
Wracając do tematu badań Kazika, byliśmy u naszego lekarza, który wypisał skierowanie na polisomnografię. Bardzo się bałam czy to zrobi. Przeczytałam na kilku forach, że lekarze często podchodzą do takich kwestii na zasadzie: stać Was na prywatne konsultacje to i badanie sobie zróbcie prywatnie. Całe szczęście skierowanie mamy, badanie jest całonocne i na jedną noc trzeba położyć się w szpitalu. Sprawdziłam robią je u nas w mieście w powiatowym szpitalu na oddziale laryngologii. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie czekać kilku miesięcy. Czytałam, że prywatnie może kosztować nawet kilkaset złotych, wolałabym więc coś jednak mieć z tego, że co miesiąc płacę składki zdrowotne.
Byłam w szpitalu, żeby zarejestrować Kazika na badanie. Słuchajcie, nie wiem czy to kwestia tego, że w naszej okolicy ludzie nie wiedzą co to za badanie i nie są zainteresowani czy ktoś stara się przywrócić mi wiarę w system, ale na badanie mamy 17 listopada! Jestem w takim szoku, że nawet nie wiem co napisać. Spodziewałam się terminu za pół roku co najmniej. Czytałam opinie na forach różnych i właśnie takie terminy były podawane. Może tak długo trzeba czekać tylko w dużych miastach? Naprawdę nie wiem. Nie będę się nad tym zastanawiać zbyt długo, bo jeszcze się okaże, że to jakaś pomyłka. 17 listopada – Kazik spędza noc w szpitalu!
Korzystając z okazji, że mogę podzielić się swoją wiedzą z kilkoma osobami, które czytają moje wiadomości, chciałabym napisać coś więcej o tych nieszczęsnych skierowaniach. Sama byłam bardzo zagubiona. Skoro jestem osobą ubezpieczoną to dlaczego nie mogę mieć bezpłatnych badań ze skierowaniem od lekarza, u którego leczę się prywatnie? Trochę to dla mnie obłęd. Nie dość, że mam zapłacić za wizytę, to jeszcze za badania, a składki nadal odprowadzać? Postanowiłam, więc poszukać informacji na ten temat i z chęcią się z Wami podzielę. Otóż na wizycie prywatnej nie dostaniemy skierowania na badania z NFZ, tylko lekarz działający w ramach umowy z NFZ może takie skierowanie na badanie wystawić. Jedynym wyjątkiem są skierowania na badania do szpitala. Zastanawiam się skoro polisomnografia wykonywana jest w szpitalu to czy kardiolog na wizycie prywatnej mógł wystawić takie skierowanie – moim zdaniem mógł, ale już teraz to nieistotne. Może ta informacja przyda. Pamiętajcie tylko, że jeżeli na przykład Wasz kardiolog czy też inny specjalista, u którego będziecie mieć prywatną wizytę zaproponuje badania (nie skierowanie do szpitala) – będziecie musieli poprosić innego lekarza (np. takiego z POZ) o wystawienie skierowania na takie badanie. Ważna uwaga: poprosić! Lekarz nie ma obowiązku takiego skierowania wypisywać, więc mimo, że sytuacja może być stresująca – zachowajcie spokój.
Stresuję się tym badaniem chyba bardziej niż Kazik. Oczywiście nie pozwolił mi jechać z sobą (przecież nie jest chory, a takie badanie to nic wielkiego). Pojechał sam. Od początku same problemy. Okazało się, że musi czekać w długiej kolejce, żeby się zarejestrować do przyjęcia (chyba wspominałam, że nie należy do cierpliwych). Potem okazało się, że nie ma przy sobie dokumentu, który zostawił wcześniej już na oddziale na 7 piętrze i nie ma możliwości przefaksowania czy w jakikolwiek inny sposób przesłania tego między pokojami. Musiał więc sam jechać po ten dokument (chyba nie wspominałam, że drażnią go absurdy służby zdrowia). Gdy wrócił już z kompletną dokumentacją okazało się, że Pani z pokoju, w którym miał się zarejestrować wyszła na przerwę obiadową. Innymi słowy zanim trafił na oddział minęło ponad 4 godziny – absurd. Na oddziale (laryngologicznym) okazało się, że łóżko jest jeszcze nie gotowe, więc Kazik musi poczekać w świetlicy. Gdy zadzwonił, żeby mi to opowiedzieć byłam przekonana, że zrezygnuje i wróci do domu, ale dał się przekonać, że byłoby to całkowicie bez sensu.
W pokoju jest z nim dwóch innych panów około 50 lat (nie zazdroszczę im nocy). Dzwonił do mnie przed chwilą (jest 21:00). Przed godziną 20:00 przyszła pielęgniarka i założyła mu sprzęt. Mówi, że w sumie nie przeszkadzała mu ta aparatura. Nie krępuje ruchów i nawet do łazienki jak trzeba może iść (tylko oczywiście musi to zgłosić). Zasada jest taka, że powinien przespać minimum 6 h – tak mu powiedziała pielęgniarka. Wokół tali zamontowano mu czujniki, z tego co mówił mają służyć do kontroli ruchu klatki piersiowej i brzucha, jeszcze na palce jeden czujnik na głowę dwa plus rurki do nosa (sprawdzające przepływ powietrza). I teraz bardzo żałuję, że z nim nie poszłam. O nic się nie zapytał, nie wie do czego ten cały sprzęt, co nim badają. Będę musiała sama to wszystko posprawdzać. Nie wiem jak on dziś będzie w tym sprzęcie spał, ja przez samą myśl o tym chyba nie zasnę!
Jak już pisałam żałowałam, że nie poszłam z Kazikiem na badanie. Czasu jednak cofnąć nie można, więc postanowiłam poszukać informacji i dowiedzieć się jak najwięcej na temat badania polisomnografii. Napisałam do jednego z lekarzy pulmonologów, zajmujących się zaburzenia snu w swojej codziennej pracy i po kilku tygodniach otrzymałam odpowiedź. Teraz mogę podzielić się z Wami tą wiedzą. Poniżej wiadomość od lekarza specjalisty.
Droga Pani Danuto,
Dziękuję za ten pełen troski o męża list. Przede wszystkim chciałbym Panią uspokoić, że badanie, któremu poddał się mąż jest całkowicie bezpieczne i nie należy się o nic martwić. Na realia służby zdrowia oczywiście nic nie poradzimy. Możemy się tylko pocieszać tym, że tego typu badania są w ogóle refundowane przez NFZ, a nie w każdym kraju tak jest. Wracając do Pani pytań i wątpliwości. Badanie polisomnograficzne, bo taką ma nazwę badanie, któremu poddał się mąż, jest całkowicie nieinwazyjne, to znaczy nie narusza ciała pacjenta, ani nie ma konieczności wprowadzenia czujników do wnętrza ciała. Wszystkie elektrody umieszczane są na skórze. W związku z tym badanie jest całkowicie niebolesne. Oczywiście umieszczenie na ciele kilkunastu czujników nie jest sytuacją komfortową, ale jedną noc można bez problemu przeżyć. Czujniki naklejone są na skórę głowy, twarzy, klatki piersiowej i brzucha. Dodatkowo mały czujnik umieszczony u wejścia do nosa oraz na palcu. Zadaniem tych wszystkich czujników jest pomiar oddychania oraz faz snu. Pasy opinające brzuch i klatkę piersiową mierzą ruchy oddechowe. Czujnik w nosie mierzy przepływ powietrza. Czujnik na palcu – poziom utlenowania krwi. Elektrody na głowie i twarzy sprawdzają czy pacjent śpi i jak głęboko śpi.
Poruszyła Pani ważną kwestię długości snu podczas badania. Im dłużej pacjent śpi, będąc podłączonym do aparatury, tym lepszy, bardziej obiektywny i wiarygodny jest wynik badania. Ponieważ nie jest łatwo zasnąć w obcym miejscu, z kilkunastoma elektrodami na ciele, dlatego na badanie należy zgłosić się będąc lekko zmęczonym. Najlepiej w dzień przed badaniem wstać wcześnie rano i nie odpoczywać, a zwłaszcza nie spać, w ciągu dnia. Pani Danuto, proszę więc zupełnie nie martwić się o męża. Wróci do Pani rano po zakończonym badaniu, nieco zmęczony i nie wyspany, ale za to szczęśliwy, że zrobił bardzo ważny krok w kierunku dbania o własne zdrowie.